Prawybory w PO: nudny teatr czy nowa technika marketingu

Chociaż wielu polityków, politologów i znawców świata polityki negatywnie wypowiedziało się na temat słuszności i potrzeby  czy skutów zorganizowanej przez PO debaty przedwyborczej, transmitowanej przez telewizję, to sam fakt, iż tyle znanych osób zabralo w ogóle w tej kwestii swój głos może i powinno świadczyć o tym, że "spektakl" ten odniosł zamierzony myślę przez PO skutek. Można zatem przypuszczać, iż w przyszłości inne partie będą coraz chętniej wykorzystywać ten pomysł, który wpisze się na trwałe w kanon technik marketingowych stosowanych w polityce w trakcie kampanii wyborczych. Obojętnie jakie argumenty by rozważać, to nikt przecież do tej pory w polskiej polityce w okresie, w którym nie wolno prowadzić kampanii wyborczej nie zdołał skupić tak uwagi odbiorców i zająć im tyle czasu. Przeanalizujmy te opinie, tak by można sobie wyrobić własne zdanie na  ten temat.


Pół miliona złotych wyda na prawybory prezydenckie w swojej partii Platforma Obywatelska - ustalił dziennik "Polska". Eksperci uważają, że pieniądze wydano z bardzo dobrym skutkiem dla tej partii. Konsultant polityczny Eryk Mistewicz nie ma wątpliwości, że 500 tysięcy złotych to niewielka cena za skuteczną reklamę. W rozmowie z gazetą ekspert mistrzostwem świata nazwał fakt, że partia Donalda Tuska za taką kwotę potrafiła "przykryć wszystko i wszystkich na scenie politycznej, odsuwając jednocześnie uwagę od komisji śledczej badającej aferę PO".
"Polska" zauważa, że emocje i uszczypliwości między kandydatami w prawyborach - Bronisławem Komorowskim a Radkiem Sikorskim, wyraźnie dają o sobie coraz mocniej znać. Jednak - jak czytamy w artykule - to i tak nic w porównaniu z tym, jak nerwy puszczają opozycji, której liderzy zeszli w mediach na dalszy plan.
PiS już poskarżył się Państwowej Komisji Wyborczej, czy prawybory nie łamią zasad kampanii prezydenckiej. Bezskutecznie, bo PKW ogłosiła, że wszystko jest w porządku. Natomiast SLD skarży się PiS, z którym tworzy koalicję medialną, że pokazuje w programach informacyjnych w TVP prawybory PO. "Polska The Times" 18.03.2010

Komorowski: kompromitacja dla Polski, ja taki nie będę
PAP, TVN24 | aktualizacja 2010-03-21

Szef MSZ Radosław Sikorski, rozpoczynając debatę z kontrkandydatem w prawyborach w PO Bronisławem Komorowskim, podkreślił, że marzy o Polsce nie tylko bezpiecznej, zasobnej, ale także będącej współgospodarzem Europy. Z kolei Bronisław Komorowski powiedział, że pragnie być ponad wszelkimi podziałami, także na prezydenta "eksportowego" i "importowego". - Walka o krzesło czy samolot była kompromitacją Polski, ja taki nie będę - mówił marszałek sejmu.
- Mamy dziś nową Polskę. Chciałbym pokazać światu to, co już osiągnęliśmy i to, co jeszcze razem zbudujemy - podkreślił Sikorski, który jako pierwszy podczas prawyborczej debaty w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego wygłaszał słowo wstępne.
Jak zaznaczył Sikorski, jego prezydentura zmusi Europę do przyjrzenia się Polsce nowymi oczyma, pokaże światu naszą energię, naszą determinację, naszą moc. - Jeśli macie odwagę dać szansę nowej Polsce i nowemu pokoleniu, jestem do waszej dyspozycji, proszę o Wasz głos - podkreślił Sikorski.
Z kolei Bronisław Komorowski w swoim słowie wstępnym powiedział, że nie zamierza dzielić prezydentury na eksportową i importową, tak jak zasugerował to Sikorski. - Dla mnie pachnie to spółką handlową typu eksport-import, a nie dojrzałą wizją państwa - stwierdził.
Marszałek sejmu dodał, że pragnie być ponad wszelkimi podziałami i w żadnym wypadku nie będzie się z nikim kłócił o krzesło czy samolot, ponieważ to podważa autorytet państwa. - Polacy potrzebują prezydentury, która łączy a nie dzieli - zaznaczył Komorowski.
- Polityka jest obszarem sporów, ale prezydent powinien starać się definiować i poszerzać obszar wspólnego politycznego minimum. Powinien być katalizatorem porozumień i kompromisów - powiedział kandydat na kandydata. Dodał też, że wielkim, ogólnonarodowym celem powinno być dogonienie głównego peletonu starych krajów Unii Europejskiej pod względem rozwoju gospodarczego. - Chcemy jak równy z równymi kształtować i budować przyszłość UE - powiedział.
Po mowach wstępnych kandydaci odpowiadali na szereg pytań zadawanych przez moderatorów - posłów PO Joannę Muchę i Sławomira Nowaka.
Pierwsze pytania dotyczyły kwestii polityki zagranicznej Polski. Bronisław Komorowski powtórzył, że spory o samolot czy krzesło kompromitują Polskę. - Prezydent, zgodnie z konstytucją, wspomaga i współdziała z rządem w sprawie polityki zagranicznej, która jest jednak wyznaczana przez rząd - powiedział.
Z kolei Sikorski odpowiadając na pytanie, jak jako prezydent współpracowałby z rządem, powiedział, że - zgodnie z konstytucją - bycie najwyższym reprezentantem państwa polskiego, to pierwszy obowiązek prezydenta. Jak dodał, jest jasne, że politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów, a prezydent tę politykę wobec całego świata i w imieniu państwa polskiego reprezentuje.
- To skuteczne reprezentowanie, to kawał roboty - podkreślił Sikorski. Jak dodał, prezydent powinien reprezentować Polskę na szczytach NATO i wobec ONZ.
Na pytanie czy podpisałby zmianę w konstytucji ograniczającą władzę prezydenta (taką propozycję zgłosiła Platforma), Komorowski nie odpowiedział wprost i podkreślił, że w jesiennych wyborach wybierzemy prezydenta z takimi samymi uprawnieniami jak urzędująca głowa państwa.
Przyznał, że szaleństwa w polityce się zdarzają, a wtedy prezydent musi mieć odwagę, żeby użyć weta dla ochrony wspólnego polskiego interesu. Zaznaczył jednocześnie, że prezydent nie może stosować weta tylko dlatego, że ma w danej sprawie inną opinię niż rząd.
Sikorski z kolei ocenił, że weto w obecnym kształcie daje prezydentowi "pokusę i iluzję współrządzenia, ale tak naprawdę daję mu władzę wkładania kija w szprychy". Według Sikorskiego, prezydent powinien używać weta w sytuacji zagrożenia finansów państwa, praw obywatelskich lub gdy rząd zgłasza ustawy antyeuropejskie.
Szef MSZ zadeklarował też, że nie jest zwolennikiem dawania prezydentowi możliwości ingerowania w prace parlamentu, Opowiedział się za zmniejszeniem zatrudnienia w kancelarii prezydenta, która nie powinna być "przechowalnią polityków, którym się nie udało".
Na pytanie, czy jako prezydent, poparłby liberalizację ustawy antyaborcyjnej, ustawę o in vitro, testament życia czy karę śmierci, Bronisław Komorowski powiedział, że zawsze był przeciw karze śmierci, eutanazji i aborcji. Zaznaczył jednak, że w jego przekonaniu obecnie przepisy są znakomicie skonstruowanym kompromisem. Dodał, że popiera in vitro i "testament życia". - 20% młodych małżeństw w Polsce ma problemy z uzyskaniem dziecka, to byłaby straszliwa bezduszność skazywanie tych ludzi na brak nadziei na własne dzieci - powiedział Komorowski. Zdaniem Komorowskiego in vitro powinno być współfinansowane przez państwo, ale nie we wszystkich przypadkach.
Zapytany o to samo Radosław Sikorski stwierdził, że w większości tych spraw zgadza się w poglądach z marszałkiem sejmu. Wyjasniłł, iż opowiada się za projektem posłanki PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w sprawie in vitro. - Mam nadzieję, że projekt ten trafi do prac sejmowych jak najszybciej, bo sprawa jest rzeczywiście poważna - zaznaczył.
Kidawa-Błońska proponuje, aby dopuścić możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych, ich mrożenie i selekcję przed implantacją do organizmu kobiety. Zgodnie z jej propozycją, in vitro ma być dostępne także dla par żyjących w konkubinacie.
Sikorski uważa, że małżeństwa powinny finansować in vitro z własnej kieszeni. - W przyszłości zobaczymy - podkreślił.
Bronisław Komorowski oświadczył, że w pierwszą wizytę zagraniczną jako prezydent wybrałby się do Brukseli albo do Wilna. - Przyszłość Polski to jest głównie UE, więc albo Bruksela, albo zawsze sobie myślałem, że może to być Wilno jako przypomnienie naszej polskiej roli w budowaniu Europy przekraczającej granice narodów, religii, kultur - mówił Komorowski.
Sikorski zapowiedział, ze do Wilna pojechałby tylko, gdy strona litewska wypełni obietnice zawarte w traktacie polsko-litewskim dot. m.in. polskiej pisowni nazwisk, zwrotu ziemi i innych kwestii, które "bolą naszych rodaków na Litwie".
- Do Brukseli rzeczywiście warto pojechać z pierwszą wizytą, bo tam się rozgrywa najwięcej spraw, które dotyczą Polski. Prezydent powinien pojechać do Brukseli, ale potrafić też nawiązać kontakt z nowym przewodniczącym Rady Europejskiej, wysokim przedstawicielem ds. polityki zagranicznej - mówił Sikorski.
Komorowski ripostował: - Z szefem RE nawiązałem kontakt już bardzo dawno, bo był przewodniczącym parlamentu i mam z nim kontakt znakomity, także na gruncie towarzyskim.
"Odchudzić kancelarię prezydenta"
Sikorski ocenił, że obecna prezydentura Lecha Kaczyńskiego jest "rozdęta", ponieważ w jego Kancelarii pracuje "kilkuset urzędników". Jak podkreślił, on sam - jako minister obrony narodowej i spraw zagranicznych udowodnił już że potrafi oszczędzać.
- Skoro z budżetu kancelarii prezydenta są na przykład finansowane zabytki miasta Krakowa, to ja bym ciął na zbędnych etatach, a przeznaczył więcej na zabytki - zaznaczył szef MSZ. - Mniej tłuszczu a więcej reprezentowania Polski na przyzwoitym, europejskim poziomie, a jak trzeba to i z przytupem - dodał.
Podobne zdanie ma Komorowski. Według niego, kancelaria prezydenta musi być dostosowana do zadań, a dziś - w jego ocenie - jest "rozdęta w warstwie takiej niejasnej". - Przesadą" nazwał m.in. widok prezydenta, który wysiada ze śmigłowca w otoczeniu czterech rosłych mężczyzn z pistoletami w ręku tak, że wszyscy to widzą. - To jest niepotrzebne - ocenił. Marszałek sejmu opowiedział się ponadto za redukcją liczby prezydenckich ośrodków wypoczynkowych.
Sikorski zapowiedział również, że jeśli to on zostanie prezydentem, szefem jego Kancelarii nie będzie Janusz Palikot. - A moim Roman Giertych - na 100% gwarantuję - ripostował Komorowski.

Podsumowując swoje wystąpienie podczas debaty Radosław Sikorski ocenił, że PO stoi przed wyborem prezydentury "zacnej i zachowawczej", albo "śmiałej i ambitnej". - Ślubuję: nie zawiodę waszego zaufania. Dajmy szansę nowej Polsce i nowemu pokoleniu - apelował szef MSZ.
Jak ocenił, stawką w wyborach prezydenckich jest realizacja marzenia o nowej Polsce. - Rząd PO z energicznym, europejskim prezydentem zrealizuje wielki projekt modernizacji. W tandemie z premierem Donaldem Tuskiem wprowadzamy Polskę do europejskiej pierwszej ligi - obiecał Sikorski.

Z kolei Bronisław Komorowski na zakończenie powiedział, że obiecuje ciężko pracować tak jak do tej pory. - Cieszy nas wszystkich wzrost notowań politycznych PO jako całości, a mnie także cieszą sondaże, które mówią o moich dużych szansach - powiedział Komorowski.
Zastrzegł, że sondaże traktuje jako szansę, a nie gwarancję. - Trzeba będzie dalej pracować bardzo intensywnie, a ostatecznym sprawdzianem jest sam fakt głosowania, zarówno członków PO w czasie prawyborów, jak i w czasie wyborów prezydenckich wszystkich obywateli - dodał.
Zachęcał też inne partie polityczne do prawyborów. - Zróbcie kochani prawybory, może polska polityka będzie lepsza - podkreślił Komorowski.

Podczas debaty w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego pojawiło się kilku parlamentarzystów PO, m.in. szef klubu Grzegorz Schetyna, Sławomir Nitras, Andrzej Halicki, Małgorzata Kidawa-Błońska i rzecznik rządu Paweł Graś.

Oficjalnie poparcia Bronisławowi Komorowskiemu już wcześniej udzielili między innymi wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski, minister kultury Bogdan Zdrojewski, Julia Pitera oraz minister zdrowia Ewa Kopacz. Swój głos na niego odda też co najmniej dwóch wiceprzewodniczących klubu parlamentarnego - Janusz Palikot i Grzegorz Dolniak. Do tego dochodzi list poparcia, który na ręce marszałka złożyło 36 parlamentarzystek PO.

Z kolei poparcie dla Radosława Sikorskiego zadeklarowali już minister finansów Jacek Rostowski, Jarosław Gowin, Andrzej Biernat oraz europosłowie - Sławomir Nitras, Krzysztof Lisek i Bogusław Sonik.

W opinii wiceszefowej SLD Jolanty Szymanek-Deresz, debata między marszałkiem sejmu Bronisławem Komorowskim a szefem MSZ Radosławem Sikorskim była mało atrakcyjna, statyczna i nie oddała prawdziwego wizerunku obu kandydatów. "Sztuczny, wyreżyserowany spektakl medialny, w którym zabrakło dyskusji o ważnych problemach Polski" - tak ocenił debatę rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Debata miała ułatwić działaczom PO podjęcie ostatecznej decyzji, na kogo oddać głos w partyjnych prawyborach, które mają wyłonić kandydata Platformy na prezydenta. Wyniki mają zostać ogłoszone 27 marca. Obaj kandydaci w prawyborach PO są zadowoleni z przebiegu niedzielnej debaty. W rozmowie z dziennikarzami po debacie Sikorski zapewnił, że jest zadowolony z dyskusji i z samych prawyborów. - Nie moją kwestią jest ocenianie wyniku, ale jestem zadowolony z samej debaty - mówił z kolei Komorowski. Pytany o formułę debaty marszałek Sejmu zwrócił uwagę, że dziennikarze mają możliwość zadawania pytań po dyskusji, "prawybory dotyczą spraw wewnętrznych w partii".
Jak oceniła Szymanek-Deresz, szefowa sztabu kandydata SLD na prezydenta Jerzego Szmajdzińskiego, debata była "statyczna, mało atrakcyjna i nużąca". - Wypowiedzi były tak powściągliwe, a całość tak uładzona, że nie oddawała rzeczywistych wizerunków obu kandydatów - uważa Szymanek-Deresz. Jej zdaniem jednak, bardziej błyskotliwe wypowiedzi miał Sikorski.

- To był wyreżyserowany spektakl medialny, sztuczny, nudny, pozbawiony emocji. Nie było w nim dyskusji na temat realnych pomysłów dotyczących rozwoju naszego kraju, panowie nie przedstawiali swoich wizji Polski" - wyliczał Błaszczak. Rzecznik klubu PiS ocenił, że "zabrakło odniesienia do rzeczywistych problemów, przed którymi stoimy na co dzień, np. katastrofy opieki zdrowotnej czy też rosnącego bezrobocia". - Liczyłem, że panowie chociaż zauważą te problemy, ale okazało się, że - tak jak ich mentor, premier Donald Tusk - tych problemów dostrzegać nie chcą, zafundowali nam pusty w treści spektakl - mówił Błaszczak. Zaznaczył, że "reżyserowi tego spektaklu chodziło o to, żeby nam zafundować kolejną odsłonę w takim tasiemcu medialnym z życia platformersów".

Wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski stwierdził natomiast, że debata w prezydenckich prawyborach w Platformie Obywatelskiej "umocniła pozycję Bronisława Komorowskiego". - Debata nie była zasadniczo przełomowa, ale intuicja mówi mi, że umocniła pozycję Bronisława Komorowskiego - powiedział wicemarszałek. Jego zdaniem, w rywalizacji między Radosławem Sikorskim a Bronisławem Komorowskim "lepszym dość wyraźnie" był marszałek Sejmu. - Generalnie nie było różnic programowych, ale tam, gdzie były, wygrywał Komorowski - zauważył. Niesiołowski nie spodziewał się też ostrzejszej rywalizacji kandydatów. - Nie będziemy teraz okładać się zbyt mocno wewnątrz Platformy, bo proszę pamiętać, że to jest etap bardzo wstępny. Przeciwnikiem jest kandydat PiS, bo ten prawdopodobnie wejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich - podkreślił Niesiołowski.

Tymczasem, jako "pozbawiony emocji i elementów prawdziwej rywalizacji dobrze ustawiony teatr" określił debatę politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Bartłomiej Biskup. W opinii politologa, debata nie będzie miała znaczącego wpływu na to, jak członkowie Platformy zagłosują w prawyborach. - Debata może dodać kilka punktów, ale zamieszać nie - bo nie było interakcji, nie było starcia między kandydatami, właściwie nie było też istotnych różnić między nimi w wizji prezydentury, jaką prezentowali - powiedział dr Biskup. Jak mówił, aby debata mogła mieć rzeczywiste znaczenie dla wyniku prawyborów w Platformie, powinna być bardziej emocjonalna.
- Tutaj po prostu nie było żadnych emocji. Nie sądzę także, żeby działacze PO odnieśli jakieś emocjonalne wrażenie, które pozwoliłyby im zmienić swoje decyzje. Mogą być niewielkie przepływy między kandydatami, ale myślę, że debata nie da żadnych znaczących wskazań - skomentował politolog.

Nuda, nuda, nuda. Patriarchalna i bogobojna nuda - tak można podsumować wczorajszą debatę prezydencką w Platformie. Nie było ani jednego pytania, które zelektryzowałoby widownię i samych bohaterów. Żadnego, które zainteresowałoby kogokolwiek innego poza zgromadzoną w studio TVN24 grupą dziennikarzy (Loża Prasowa) oraz posłem Rokitą. Ale ci pierwsi mieli taki zawodowy obowiązek, a redaktor Rokita nie ma już co robić w życiu, więc z pasją żywi się życiem swoich dawnych kolegów.Podejrzewam, że nawet pan premier nie otworzył swojego sopockiego telewizora. Bo po co? Wszystko było przygotowane: i pytania, i rezultat debaty, i komentarze. Panowie deklarowali, wspominali i opowiadali o tym, co nikogo nie interesuje, czyli w jakiej konfiguracji z premierem będą korzystali z samolotu, kogo nie obsadzą w roli szefa kancelarii i czy w ich wydaniu prezydentura będzie firmą eksport-import czy tylko eksport.Tymczasem prezydent RP jest - jak wiadomo - strażnikiem konstytucji, ma prawo weta, jest osobą publiczną, która różnymi sposobami może wpływać na politykę i wizerunek Polski. Prezydent powinien mieć przede wszystkim wizję państwa, na którego czele stoi. Interesowałoby mnie - i zapewne nie tylko mnie - czy ma to być nadal państwo religijnego fundamentalizmu, czy prezydent zamierza, jak Lech Kaczyński, modlić się przed kamerami telewizyjnymi i chować przed ojcem Rydzykiem? Czy też zamierza bronić neutralności światopoglądowej państwa zapisanej w konstytucji? I jak to będzie robił? Chciałabym też wiedzieć czy jest on za Polską neoliberalną czy opiekuńczą? Wreszcie - co najważniejsze - czy zamierza rządzić Polską Polaków czy również Polską Polek. Bo jak dotąd każdy prezydent troszczył się głównie o patriarchalną wizję naszej ojczyzny: świętował militarne rocznice, bywał na meczach, dekorował bohaterów, nie pomny, że kraj, na czele którego stoi to nie tylko kraj mężczyzn, ale i kobiet, których równość jest zapisana w konstytucji. Marszałek Komorowski był wyraźnie skonfundowany pytaniem o in vitro. To i tak lepiej niż Sikorski który wagi pytania w ogóle nie zrozumiał. In vitro - dlaczego nie? Kto może zapłacić, niech płaci, państwo - według Sikorskiego - nie jest od zapobiegania bezpłodności, lecz od wysyłania chłopców do Iraku czy Afganistanu. To jest dopiero polityka! A co tam jakaś płodność... Komorowski był lepiej przygotowany, bo wiedział, że bezpłodność jest poważnym problemem polskich rodzin, zapewne znacznie ważniejszym niż udział naszych wojsk w międzynarodowych eskapadach i zadeklarował wolę refundacji, ale niestety niezgodną z konstytucją, która gwarantuje wszystkim, a nie tylko młodym heteroseksualistom, te same prawa.Jeden z pogardą, drugi z irytacją odnosili się do problematyki, która interesuje głównie Polki.Nikt w PO nie śmiał zadać pytań dotyczących parytetu czy innych mechanizmów, które urzeczywistniłyby równy status kobiet i mężczyzn w naszym kraju. Bo po co? Prezydent będzie przecież jak zawsze prezydentem wszystkich Polaków. A Polki? Polki nie mają znaczenia w wielkiej polityce.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

"Zaciekły" bój toczy dwóch liberalnych konserwatystów o prawie identycznych poglądach na każdy temat. Różnią się fryzurą i manierami, jeden lepiej zna języki. Reszta o nic nie pyta. Jak gdyby uznali, że i tak wszystko lepsze od wstrętnych Kaczorów.
A ty kogo wybrałbyś w prawyborach?Jeszcze dwa lata temu chciano zabierać babci dowód. To był średnio śmieszny dowcip, raczej chamski i protekcjonalny. Prawdziwy wyraz pogardy elit PO dla starszych, często wykluczonych ludzi, którym symbolicznego schronienia udzielił medialny magnat z Torunia. Dziś antybabcine esemesy wysyłają zwolennicy Radka Sikorskiego. Też z Platformy, ale tym razem poczucia humoru trudno im odmówić. Chodzi oczywiście o internetowe prawybory w PO i starą gwardię (marszałkowską). "Zabierz babci login" - to jedno hasło mówi o nich więcej niż pierwsze (drugie, trzecie, czwarte...) strony dzienników i paski newsów kilku telewizji. O prawyborach pisze się, mówi i myśli ? dziś bowiem Polsce świeci tylko jedno słońce... Tylko o co w tych prawyborach naprawdę chodzi? Co to za spór? Polityka na eksport czy na import? Fighter z Afganistanu czy swojskie ciepłe kluchy? Młodość czy doświadczenie?
Nie. Chodzi o estetykę. Wyłącznie. O względną świeżość i lekką stęchliznę. Ale na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że kandydaci na kandydata czymś się jednak różnią ? może to kwestia pokolenia, temperamentu? Na polskiej prawicy był już kiedyś taki spór ? na "babcie" i "młodych gniewnych" - w końcu lat 20. podzieliła się endecja. Stetryczali konserwatyści, poczciwi dziedzice z wąsami, dostojni nestorzy chcieli świętego spokoju ? rodziny, ziemi, kościółka. Bez fanatyzmu, aby wszystko po staremu... Młodzi woleli witalny, pełen życia nacjonalizm. Najlepiej w mundurze, z wodzem i za wodza. Jak z wiarą, to taką naprawdę?. No i precz z czerwoną zarazą. Starły się wówczas pokolenia, ale i rzeczywiście odmienne wizje. "Starzy" w końcu weszli do głównego nurtu, za to "młodzi" wybrali "Falangę" i śpiew: Wielkiej Polski moc to my... Czy po platformerskich prawyborach możemy liczyć na podobne perturbacje?
Nie dziś, nie ten ciężar idei. Wąsaty szlachcic raczej nas nie zaskoczy. Siła spokoju, nieco rubaszne ciepło, wspólnota. Dom prawie wszystkich ? Polska. Pewna rękojmia, że Światły Premier-Przewodniczący zrobi z krajem co zechce - urynkowi zdrowie, oświatę, kulturę. Poza rynkiem zostanie Kościół.
A co ze światowcem, rycerzem-korespondentem z afgańskich dolin? Prawie jak wyżej. Ale czy tu prawie robi różnicę? Gorzej wyjdą na nim rodzice i dzieci żołnierzy (Radek jest dumny z siódmego kontyngentu w Afganistanie), imigranci (Radek jest sceptyczny wobec ich napływu), komuniści, choć ich nie ma (Radek żyje w Strefie Zdekomunizowanej), dziennik Washington Post (pierwsze damy nie publikują). Do tego więcej energii, więcej życia, więcej oręża, dobry angielski. Zamiast nobliwego patriarchatu ? dorżnięcie czasem tej czy innej watahy.
Naprawdę tylko tyle? A co z opozycją: konserwatyzm ? neokonserwatyzm? Co to właściwie dziś znaczy w Polsce? Wolny rynek, energia atomowa, dawne wartości, parytety zbędne, silna Polska w nie za silnej (chyba że wojskowo) Europie, Rosja na zdrowy dystans ? to wspólne. A różnice? Jeden dorzyna, drugi uspokaja. I tyle. Więc po co w ogóle zabierać login? Po co babcie denerwować? Niech się babcie cieszą...
Tylko że tu w ogóle nie chodzi o babcie. Chodzi o to, że Polska dogoniła Włochy, jeśli chodzi o poziom zablokowania systemu politycznego. Nawet widmo kaczyzmu przestaje być niezbędne. Platforma zawiera w sobie wszystko niczym partia Berlusconiego (PiS i PO w jednym, jak powiedział kiedyś Slavoj Žižek). W sumie bardzo niewiele. "Zaciekły" bój toczy dwóch liberalnych konserwatystów o prawie identycznych poglądach na każdy temat. Różnią się fryzurą i manierami, jeden lepiej zna języki. A polski Noblista gotów jest stwierdzić, że "to jest prawdziwa demokracja". Tylko że to już nawet nie jest wybór pomiędzy Colą i Pepsi, tam przynajmniej dajemy zarobić wybranej korporacji. Prawybory w PO to wybór między mdłą Colą Light a Colą Zero.
Żaden z kandydatów tzw. lewicy nie pyta kandydatów na kandydatów z PO czym się właściwie różnią. Jak gdyby uznali, że i tak wszystko lepsze od wstrętnych kaczorów. Prezydent nie wie czy ma zaplecze a skrajnie prawicowy plankton kandydatów rozmnaża się wręcz tragikomicznie. Plebejski populizm się skompromitował. Tradycji terroryzmu nie mamy od stu lat ? żadne Czerwone Brygady ani Baader-Meinhof prezydentowi Radosławowi Komorowskiemu nie zagrożą.
Więc co lewicy zostało? Długi marsz. Robota "w dyskursie" - książki, dyskusje, eseje i felietony. Koalicje jednej sprawy jak choćby ostatnio internautów przeciw rządowi. Budowa zaplecza, funduszy. Biologia nam sprzyja. A czy duch dziejów? Jak wygramy - to napiszemy, że sprzyjał.
Michał Sutowski (Krytyka Polityczna) dla Wirtualnej Polski

Jak Polacy widzą marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego i szefa MSZ Radosława Sikorskiego? - takie badania zleciła PO, a informuje o tym "Gazeta Wyborcza".
Określenie tzw. profili osobowych obu rywali w prezydenckich prawyborach trwało dwa tygodnie, zapytano osiem tysięcy osób. Badani najpierw określali cechy idealnego prezydenta, później oceniali, które z nich występują jako dominujące u Komorowskiego i Sikorskiego.
Jako najbardziej pożądaną cechę prezydenta ankietowani wymienili uczciwość. Dalej są: kompetencja, patriotyzm, inteligencja i wrażliwość na problemy społeczne.
Jako główną zaletę i Komorowskiego i Sikorskiego badani wskazali kompetencję. Największymi słabościami - także wspólnymi dla obu rywali - są: za mała wrażliwość na problemy społeczne i niezbyt eksponowany patriotyzm.
Gazeta Wyborcza 18.03.201